Programista jak rekruter

W świecie programistów wiele osób nabija się z rekruterów. Że nie rozumieją różnicy typu Java vs. javaScript, albo że wydaje im się, że json (czyt. dżejson) to taki nowy wokalista, albo że nie odróżniają backupu przyrostowego od incrementalnego (polecam Google Translate).

A pracownicy przecież to kwintesencja mądrości, zapobiegliwości i sprytu. Bo przecież:

  • jakiemu pracownikowi wymeldowującemu się z mieszkania służbowego zdarzyłoby się zostawić tam laptopa, portfel, kartę kredytową i komórkę? A po ich zniknięciu (firma sprzątająca?) później oczekiwać od HR-u, że przeprowadzi dochodzenie i odkupi mu to wszystko z pieniędzy firmowych?
  • jakiemu pracownikowi (obcokrajowiec) pomyliłaby się Szwajcaria (ang. Switzerland) z Suazi (ang. Suaziland) albo Serbia (ang. Serbia) z Syberią (ang. Siberia)?
  • jakiemu pracownikowi zdarzyłoby się tak zaszaleć na wyjeździe służbowym, żeby zamówić prostytutkę, dać się okraść i wyczyścić sobie konto, a później twierdzić, że to ktoś z hotelu go okradł. Oczywiście, wszystkiemu winny dział, który zarezerwował tak nieuczciwy hotel. Ach! No i ten szczegół – po każdej transakcji jego żona dostawała sms z banku z potwierdzeniem dokonania operacji… Ja chyba też bym to zrzucił na pracowników hotelu…
  • jakiemu pracownikowi zdarzyłoby się przyjść do HR, żeby mu pomóc w rezerwacji wizyty u dentysty, bo jego telefon przestał działać?

Oczywiście, że żadnemu. Tylko rekruterzy popełniają błędy.

Photo by cottonbro on Pexels.com

Idziemy na zakupy, przejścia pracowników – z czym to się je?

Wszystko się zmienia i gdy nic się nie zmienia

W zasadzie czy jest kryzys, czy hossa, zdarzają się przejęcia firm albo ich części, a co za tym idzie – transfery pracowników. Jak to wygląda w praktyce? W tym wpisie opiszę proces od strony prawnej, ale też ludzkiej – czyli co zrobić, żeby po prostu wyszło dobrze.

Przejścia pracowników wynikają ze zmian biznesowych, a nie odwrotnie. Nie piszę tu o “podkupowaniu” pracowników i przejmowaniu (wrogim?) pracowników konkurencji albo dostawców. Piszę o umowie pomiędzy 2 firmami – przejęciu firmy lub jej części albo przeniesieniu części działalności do dostawcy (outsourcing). W każdej z tych sytuacji mamy do czynienia z “przejściem (części) zakładu pracy na nowego pracodawcę” (art. 23.1 kodeksu pracy). Szukając głębiej – dotrzemy do “Acquired Rights Directive” albo “Transfer of Undertakings” (dyrektywa tutaj)

Transfery pracowników mają dwa kierunki – albo pracowników “oddajesz”, albo “przejmujesz”. 

Gdy “oddajesz”

To prostsza procedura. W dużym uproszczeniu:

  1. Podpisujesz umowę biznesową z partnerem (klientem/dostawcą), w której uzgadniasz warunki przejścia i inne elementy, w szczególności:
    • klauzulę dot. przetwarzania danych osobowych
    • umowę o przekazaniu środków z ZFŚS (można ją zawrzeć też później)
    • zasady dot. udostępniania Twoich wewnętrznych procedur/dokumentów – np. regulaminów pracy, wynagradzania, telepracy, ZFŚS, zasad dotyczących świadczeń pozapłacowych
  2. Informujesz pracowników lub związki zawodowe. Ważne: jeśli masz u siebie związki zawodowe, to w zasadzie po formalnym poinformowaniu związków zawodowych nie musisz informować pracowników (kuriozum, prawda?)
  3. Przekazujesz “pracodawcy przejmującemu” dane pracowników, procedury, opisy, regulaminy itd. (zgodnie z umową z punktu 1).
  4. Żegnasz się z pracownikami (może warto im jakoś podziękować? zorganizować specjalne spotkanie?)
  5. Przekazujesz teczki osobowe pracowników nowemu pracodawcy

Posprzątane.

Gdy “przejmujesz”

Tu robi się trochę trudniej. Ale spokojnie, po kolei:

  1. Podpisujesz umowę biznesową z partnerem (klientem/dostawcą), w której uzgadniasz warunki przejścia i inne elementy, w szczególności:
    • klauzulę dot. przetwarzania danych osobowych
    • umowę o przekazaniu środków z ZFŚS (można ją zawrzeć też później)
    • zasady dot. udostępnienia wewnętrznych procedur/dokumentów – np. regulaminów pracy, wynagradzania, telepracy, ZFŚS, zasad dotyczących świadczeń pozapłacowych
  2. Porównujesz wszystkie świadczenia, które otrzymują pracownicy po to, żeby zapewnić “takie same lub lepsze” warunki zatrudnienia (to wymaganie prawne, a nie tylko dobra wola pracodawcy). Pamiętaj, żeby sprawdzić też takie rzeczy, jak:
    • fundusze emerytalne
    • opcje na akcje/akcje
    • zniżki na produkty firmy
    • dodatkowe dni urlopu/święta
    • świadczenia wpisane do umów o pracę/Regulaminu Wynagradzania
    • świadczenia z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych (ZFŚS)
  3. Decydujesz, co zrobisz ze świadczeniami, które się różnią:
    • jeśli masz “lepsze” – nic nie musisz robić 😉
    • jeśli są takie, które masz “podobne” – np. opieka medyczna ale w innym zakresie, możesz zmienić dotychczasowe świadczenia albo (co nieco bardziej ryzykowne, ale też możliwe) – stwierdzić, że warunki się nie pogorszyły, bo świadczenie to świadczenie, a detale są nieistotne
    • jeśli są takie, które możesz wprowadzić na nowo – możesz je wprowadzić (np. ubezpieczenie na życie/opiekę medyczną itp.)
    • jeśli są takie, których nie chcesz/nie możesz utrzymać – czyli wprowadzić dla wszystkich (bo to mogłoby skutkować jakąś dyskryminacją) – możesz je “zmonetyzować”, czyli przeliczyć na złotówki i dodać do wynagrodzenia (zdecydowanie zalecam dokładanie ich jako „dodatki” – wtedy w razie wprowadzenia takich benefitów w przyszłości będzie można się wycofać z „dodatku”)
  4. Przygotowujesz dokumentację. Opcje są w zasadzie 2:
    • zostawiasz „jak jest”, czyli nie przenosisz ludzi na swoje regulaminy od 1 dnia. Plus tego rozwiązania jest taki, że nie musisz przygotowywać dodatkowej dokumentacji. Minus: musisz przejąć wszystkie zasady dotychczasowych regulaminów w poprzedniej firmie. Utrzymywanie takich „wielu” zasad dla pracowników może być trudne – bo wtedy np. możesz musieć utrzymać np. wyższą dietę za delegacje dla niektórych pracowników. Co powiedzą wtedy pozostali?
    • przenosisz pracowników na swoje zasady. Wtedy najpóźniej 1 dnia (w dniu przejścia) trzeba podpisać z pracownikami porozumienie o stosowaniu Twoich regulaminów i zasad. Trochę zabawy, ale warto.
  5. Komunikujesz się na bieżąco z pracownikami – albo spotkanie, albo listy, albo maile. Cokolwiek, co Ci pasuje. Ważne są też spotkania 1:1 – bez nich ten proces się nie uda. W oddzielnym wpisie podzielę się moimi rekomendacjami jak najlepiej zaplanować komunikację. Stay tuned!
  6. Świętujesz 🙂 A poważnie – warto przywitać nowych pracowników w jakiś szczególny sposób. Niekoniecznie wydawać na ich rzecz wielką imprezę, ale choćby mała kartka na biurku „witaj w domu” albo „cześć, super Cię widzieć!” może zdziałać cuda.

O czym nie napisałem?

Choć ten wpis może (mógł?) się wydawać TL;DR, ale nie ująłem w tym wszystkiego. Proces przejmowania pracowników nie jest aż tak banalnie prosty. O czym więc nie napisałem? Na przykład:

  • o tym, jak się komunikować z pracownikami przejmowanymi/przekazywanymi
  • o tym, jak współpracować z przedstawicielami HR „drugiej strony”
  • o migracji danych kadrowo-płacowych
  • o komunikacji „na zewnątrz” – tzn. do reszty pracowników/reprezentacji pracowników/związków zawodowych

O tym wszystkim pewnie jeszcze napiszę. Przyda Ci się? Daj mi znać.

HR Manager looking for a new job. Priceless experience.

While it’s already couple of years since we all spread around words like „candidate experience”, it seems we are still pretty far from making it actually happen, even if the candidate is prospective HR colleague or HR manager.

One of the reasons why we should invest in „candidate experience” is that the candidate may become a customer some day or sooner. Being an HR Manager looking for a new challenge, you get into contact with several possible employers and usually recruitment agencies as well. Within some days or weeks, once you start your new role, probably again as an HR Manager or HR Director or People Ops or whatever, you will be either involved or primarily responsible for choosing the recruitment agency to work with. Surprisingly enough, recruitment agencies or – more specifically – recruiters, seem to not realize it yet. Sooner or later they will find out that candidate experience in this particular area may cost them quite a lot in terms of their business revenues.

So, some time back I was looking for a new job. Being an HR, you generally know the drill. So yeah, I was a bit surprised with lack of feedback from recruiters, even if I emailed them, with lack of information who to contact or even when I’m supposed to expect any feedback at all. However, it’s not purely about my experience. These days I simply realized how powerful „candidate experience” may be and may turn into one’s results.

I am and most likely will continue to work in HR, possibly in HR head shoes. Will I work with recruitment agencies that treated me like… well… not well? Let’s imagine I will become the HR head of your biggest customer. Would I work with you if you treated me badly when I reached out to you when looking for a job? Answer is clear, right?

Being overloaded with fancy words, it seems we can lose the real meaning of these words. I just grabbed my own perspective on that. Happily, I have also found out there are recruiters and companies that treat the candidate with respect, sharing feedback, informing about progress, giving direct contact to the recruiter from the very start of the process. Good job, Inwenta, GBS Partners, TalentSet! It’s been a pleasure to job-hunt with you! I guess working with you as an HR Manager would be a pleasure too! Thank you!

Photo by Polina Zimmerman on Pexels.com

Powrót do biur

Powrót do biur i praca hybrydowa stały się ostatnio gorącym tematem. Mam to szczęście, że niedawno brałem udział w zajęciach z profesorem ze Stanford University – Nicholasem Bloomem na ten właśnie temat. Pan Bloom zajmuje się pracą z domu od conajmniej kilkunastu lat. W tym czasie przeprowadził szeroko zakrojone badania (w Chinach) na ten temat. Kilka wniosków z jego badań (opublikowanych m.in. tutaj):

  • praca z domu to ok. 13% więcej czasu spędzonego na pracy (a nie np. przerwach na kawę)
  • pracujący z domu są bardziej zadowoleni z pracy, ale…
  • … mają też wyraźnie mniejsze szanse na awans niż pracujący z biura

Więc co z tym powrotem do biur i pracą hybrydową?

Według Blooma większość firm na świecie planuje wracać w trybie 3/2 – tzn. 3 dni z biura, 2 dni z domu. Dlaczego tak? Okazuje się (z mojego badania w firmie wychodzi to samo), że znacząca większość ludzi nie chce ani pracować w całości z domu, ani w całości z biura. Rozwiązanie 3/2 daje największą szansę na to, żeby skorzystać z „premii” pracy z domu i pracy z biura. No dobrze, tylko jak?

Pracownicy wyceniają pracę z domu na ok. 8% wynagrodzenia brutto.

Nicholas Bloom

Jest kilka rzeczy, na które p. Bloom zwraca uwagę:

  • praca z biura ma w 100% służyć socjalizowaniu się – spotkaniom, wymianie wiedzy, wspólnej pracy, plotkom i wspólnym kawkom, lanczom, świętowaniu czy spotkaniom statusowym
  • praca z domu ma służyć w 100% pracy koncepcyjnej lub niewymagającej specjalnego kontaktu z innymi – np. tworzenie dokumentacji, analiz itp.

Jak to zrobić dobrze?

  • wybór dni pracy z biura/domu jest wyborem firmy/zespołu, a nie pojedynczych pracowników. Dlaczego? Żeby w pełni skorzystać z dobrodziejstw pracy z biura (socjalizacja!) i pracy z domu (koncentracja!), wszyscy członkowie zespołu powinni być obecni w biurze jednocześnie. Jeśli każdy będzie sobie wybierał, to nie będzie takich wspólnych dni.
  • jeśli zdarzą się telekonferencje łączące ludzi z biura z tymi pracującymi z domu, ludzie w biurze nie powinni brać udziału w telekonferencji ze wspólnego pomieszczenia. Dlaczego? Żeby nie było dzielenia na „nas” i „was”, a także wymieniania informacji poza telekonferencją – np. na wyciszeniu, albo tuż po spotkaniu przy kawce. Stawiałoby to w gorszym położeniu osoby pracujące z domu.
Praca z domu (fragment prezentacji Nicholasa Blooma)
Praca z domu – fragment prezentacji Nicholasa Blooma

Kiedy powrót do biur?

Jednocześnie, w USA (oczywiście!), najczęściej pojawiają się deklaracje firm o powrocie po dniu pracy (tak, tak!) – czyli Labour Day. W 2021 roku to święteo wypada w USA 6 września. W Polsce musimy pamiętać, że szczepienia w USA idą nieco szybciej niż w Polsce, więc podobny poziom zaszczepienia powinniśmy uzyskać pewnie około listopada-grudnia 2021.

Czy to znaczy, że polskie firmy wrócą do biur dopiero od listopada? Myślę, że nie. Spodziewam się zwiększonych powrotów już od lipca 2021 ze względu na sezon urlopowy. Wtedy łatwiej jest „wpuścić do biur” mniejsze grupy pracowników i przetestować rozwiązania. Co więcej, nie wydaje się, żeby Polska osiągnęła np. 80% wyszczepienia (niestety), więc powrót do biur wcześniej jest jak najbardziej osiągalny. Przykładowo – urzędy już powoli wracają do pracy z biur (przyłady z Trójmiasta na trojmiasto.pl).

O czym jeszcze pamiętać? Jak powinna działać praca hybrydowa?

Dobre pytanie. Tak naprawdę, wszyscy będą testować pracę hybrydową na bieżąco. Dopiero w praktyce okaże się, jakie skutki taka praca przyniesie. A o czym od razu można pomyśleć?

  • w jaki sposób integrować zespoły pomiędzy sobą – bo niektóre zespoły będą się „mijać” w biurze?
  • jak zadbać o równomierny rozkład awansów ludzi, którzy będą w biurze w porównaniu do tych, którzy w biurze w ogóle nie będą (np. pracując zdalnie z innego miasta)?
  • w jaki sposób dbać o dokumentowanie ustaleń ze spotkań – tak, aby osoby nieobecne mogły się z nimi zapoznawać?
  • czy można nagrywać spotkania, żeby ktoś inny mógł je później odsłuchać i dowiedzieć się, jaka była dyskusja o rozwiązaniach czy tematach, lub co dokładnie zostało powiedziane/wykluczone?
  • co w przypadku, gdy ktoś pracując zdalnie ma awarię internetu i nie może się połączyć?
  • czy funkcje wsparcia (HR, IT, administracja) powinny pracować 5 dni w tygodniu z biura, czy może jakoś rotować?
  • jak onboardować nowych pracowników w takim ustawieniu? czy powinni dłużej być w biurze na początku swojej drogi w firmie?
  • jak zwalniać pracowników – czy wtedy, kiedy pracują z domu, czy bezpośrednio w biurze? (o zwalnianiu w trakcie pracy z domu pisałem tutaj)

A Ty, jakie masz jeszcze wątpliwości? Czy powrót do biur i praca hybrydowa są dla Ciebie łatwe do zorganizowania?

W czym Wietnam jest lepszy od Polski? Czyli jak zwolnić zdalnie pracownika.

Są takie chwile, kiedy prawdziwy HR-owiec czuje się zagubiony, porzucony, osamotniony… Dlaczego?

#Duma

Czytam ranking Hackerrank i widzę, że Polska jest w czołówce krajów z najlepszymi programistami na świecie (ranking 2018, ranking 2016). Czytam ranking najlepszych miejsc do odwiedzenia i widzę Gdańsk (tutaj). Myślę: fantastycznie jest żyć w Polsce, miejscu, które było (jest?) „zieloną wyspą” rozwoju gospodarczego. Kraju dumnym z „Solidarności”, własnej historii, papieża-Polaka. Kraju zwycięskich porażek (w piłce nożnej i głosowaniach w UE), gościnności (ale nie dla uchodźców!) i wielu innych rzeczy… I zadaję sobie pytanie: jak to jest, że pracownik wyjeżdżający na urlop do Wietnamu wysyła maila, że on to jednak tam zostaje – znalazł tam pracę i nie wraca…

Wietnam na mapie
Wietnam – to tam. Daleko.

Nie wracasz? OK, ale…

Dobra, każdy może się zakochać, może mu zabraknąć pieniędzy albo złamać nogę czy przypomnieć sobie, że jest poszukiwany listem gończym w Europie. Ok, zdarza się. Ale prawdziwy HR-owiec zadaje sobie pytanie: „jak żyć?”. Dlaczego? Bo porzucenie pracy w ten sposób powoduje rzeczywiste wyzwanie od strony formalnej.

Polskie prawo jest tak skonstruowane, że rozwiązując z kimś umowę o pracę, trzeba to zrobić pisemnie. W zasadzie to pracownik musi potwierdzić, że odebrał taki dokument (z pewnymi wyjątkami, ale o tym dalej). No i teraz – jak to zrobić, jeśli pracownik jest w Wietnamie, wyprowadził się z Polski, a w ogóle to jest Holendrem i nie mieszka na stałe w Polsce?

Opcje są 2:

  1. Wysyłasz mu maila na wcześniej podanego maila prywatnego i jednocześnie służbowego (bo a nuż odbierze maila jedząc sajgonkę?) z załączonym wypowiedzeniem albo „dyscyplinarką”. Ktoś by mógł pomyśleć – cóż prostszego? A tu niespodzianka, bo taki dokument musi zostać podpisany podpisem kwalifikowanym (wikipedia). To też jednak nie wystarczy, bo trzeba jeszcze dostać potwierdzenie dostarczenia i odczytania. Technicznie – Outlook może czegoś takiego zażądać. Ale np. gmail odbiorcy już niekoniecznie to wyśle i trzeba czekać na maila z dobrowolną odpowiedzią naszego (byłego?) pracownika.
  2. Wysyłasz mu pocztą list polecony ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru. I już po miesiącu (dwukrotna próba wysyłki, awiza itd.) można odtrąbić sukces. Ale tylko wtedy gdy Poczta Polska dostarczy awizo z informacją: „przesyłka niedostarczona, podjęto 2 próby dostarczenia”. Wkładasz dokument i to awizo do teczki osobowej i posprzątane. Czy Deutche Post / PostNL /… też mają takie standardy i można to też uznać za prawidłowe dostarczenie wypowiedzenia/dyscyplinarki? Tu już można mieć wątpliwości.

No i tak, porzucony, osamotniony HR-owiec zostaje ze swoim złamanym sercem i ryzykiem, że kiedyś ktoś podważy takiego emaila. Emaila, którego odbiór nie został potwierdzony i awizem z obcej poczty, której polski sąd pracy może kiedyś nie uznać za wystarczający… Jak żyć?

Za picie można zwolnić. A za narkotyki?

Photo by Maurício Eugênio on Pexels.com

Picie w pracy

Jest taka ustawa o „wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi”, która zaczyna się od jakże podniosłego…

Uznając życie obywateli w trzeźwości za niezbędny warunek moralnego
i materialnego dobra Narodu, stanowi się, co następuje:…
(Dz.U. 1982 Nr 35 poz. 230 ze zmianami)

No i fajnie. Zwłaszcza artykuł 16 i 17 jest fajny, bo mówi o tym, że „kierownik zakładu pracy” może oczekiwać od pracownika poddania się kontroli trzeźwości i może nie dopuścić go do pracy, jeśli zachodzi podejrzenie, że ktoś jest nietrzeźwy. Przydatne zwłaszcza w poniedziałki lub dzień po meczu polskiej reprezentacji w piłce nożnej.

Prosta sprawa – piłeś, nie pracujesz. Problem się komplikuje, gdy prawdziwy HR-owiec spotyka na swojej drodze kogoś, kto używa narkotyków. No bo wiecie, policja ma łatwo, bo może przetestować na wszystko, pobrać krew albo zawieźć do laboratorium (niekoniecznie w tej kolejności). A HR? HR to może sobie najwyżej… powołać komisję… A Komisja na podstawie swoich podejrzeń, może stwierdzić, że podejrzany pracownik łamie… zasady BHP (!). Tak! Bo w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz.U. 2005 nr 179 poz. 1485) już zapisów o kontrolowaniu używania narkotyków nie ma. Czyli HR nie może zmusić do poddania się badaniu. Może najwyżej poprosić o poddanie się badaniu. No dobra, a jak ten prawdziwy HR-owiec zobaczy te dwie kreski na teście, to co? To nic. Bo to może np. znaczyć, że narkotyki – owszem- używało się, ale miesiąc temu. Albo tydzień. A teraz to tylko w złym humorze pracownik jest – i co mu zrobisz?

#Bezradność?

Niekoniecznie. Bo HR może nie dopuścić do pracy (wszak będący potencjalnie „pod wpływem” pracownik może stanowić zagrożenie dla innych – jak np. wyrwie wtyczkę z gniazdka), ale może też wezwać policję. A policja – wiadomo – przeszuka, może zabrać na badania do laboratorium i zacząć pytać skąd ma się towar, no i przecież przyskrzynić za posiadanie narkotyków (tak, to jest nielegalne, art. 62 wspomnianej ustawy). Ale już Sąd Najwyższy stwierdził, że bycie po użyciu nie znaczy, że ktoś je wcześniej posiadał (tak!)…

Tak więc, jeśli HR-owcowi wydaje się, że pracownik jest pod wpływem narkotyków, może zadzwonić na policję, bo co ma zrobić? Nic, tylko siąść i płakać.

Czy coś się (wreszcie) zmieni?

W mediach pojawiły się już informacje o planowanych zmianach w kodeksie pracy, pozwalającym na sprawdzanie trzeźwości i bycia pod wpływem narkotyków. Pisało o tym choćby money.pl czy Business Insider. Choć zmiany mają się pojawić dopiero pod koniec 2021 (a realnie pewnie 2022), to mam nadzieję, że uda się je przeprowadzić.

W oddzielnym wątku napiszę jeszcze o swoim pomyśle na potrzebne zmiany w Kodeksie Pracy. Bo wymaganych zmian jest sporo. W końcu Kodeks powstał w 1964r… Dla niewtajemniczonych: wtedy nie było internetu, komputerów, shared service center itd. i nikt nie śmiał pracować inaczej niż na 3 zmiany po 8 godzin dziurkując kartę obecności. No, może przesadziłem. Fakt, że Kodeks jest niedostosowany do XXI wieku.

Sprawy życia i śmierci

Dziś zupełnie na poważnie.

W życiu prawdziwego HR-owca zdarzają się też bardzo trudne momenty. Na przykład takie, gdy pracownik lub ktoś z jego rodziny umiera. I choć życie pisze różne scenariusze i żaden z nich nie może się równać z historią Hanki Mostowiak, to jednak takie rzeczy się zdarzają. Co wtedy?

Oczywiście, to jest bardzo trudny okres dla rodziny zmarłej osoby. Przejście przez 5 etapów radzenia sobie ze stratą zajmuje czas i zużywa sporo energii. Czasem zdarza się oskarżanie firmy o doprowadzenie do śmierci pracownika, czasem to pracownik trudno sobie radzi ze stratą kogoś z rodziny.

Od strony czysto formalnej, to pracownik tracący:

  • narzeczonego/narzeczoną – musi wziąć urlop wypoczynkowy (tak!) zarówno na czas przygotowań do pogrzebu jak i samego pogrzebu
  • formalnego członka rodziny (męża, żony, rodziców, dzieci, teściów, dziadków) – może skorzystać z dnia wolnego „w związku” ze śmiercią tej osoby – ale niekoniecznie w dniu pogrzebu
  • przyjaciela/przyjaciółkę – musi wziąć urlop wypoczynkowy (tak!)

Jeśli taka sytuacja wywołała traumę, to zwolnienie od psychiatry też może się przytrafić.

A co taka sytuacja oznacza dla HR-owca?

Prosty HR-owiec ma do zarządzenia dość skomplikowaną sytuację. Bo:

a) z jednej strony reprezentuje pracodawcę. Czyli powinno mu zależeć na tym, żeby pracownik wrócił do pracy jak najszybciej i wykonywał swoje dotychczasowe obowiązki

b) z drugiej strony – jest człowiekiem i zdaje sobie sprawę, że nie jest łatwo poradzić sobie ze stratą.

W przypadku śmierci kogoś z rodziny/najbliższych pracownika, „wypada” pojawić się na pogrzebie i złożyć kondolencje. Zdecydowanie tak powinien zrobić menedżer lub ktoś z zespołu. Czasem ktoś z HR też się pojawia na takiej uroczystości.

A gdy umiera pracownik? W zależności od sytuacji, HR może lub nie, pojawić się na uroczystości. Dlaczego może, a nie „musi”? Co gdyby pracownik popełnił samobójstwo i istniałoby ryzyko, że firma zostanie oskarżona o przyczynienie się do tego czynu? Czy warto ryzykować wywołanie „skandalu” czy sprowokowanie dodatkowych trudnych emocji u żałobników? Dodatkowo, to także jest trudna emocjonalnie sytuacja dla HR-owca, gdy np. zwolnił pracownika z powodów niskiej efektywności albo likwidacji stanowiska pracy (cięcia kosztów…) a ten – ze względu na problemy, o których pracodawca nie mógł wiedzieć – popełnia samobójstwo. Czy takie rzeczy się zdarzają? Oczywiście.

Inna sprawa, to ogarnięcie tego, co się dzieje w firmie. Wiele osób chce pomóc rodzinie, ktoś zawsze zrobi jakąś zbiórkę, chce się wybrać na pogrzeb, zaproponować psychologa itd. W każdej z tych sytuacji pojawia się niezręczny moment, w którym pada pytanie: „czy można to zrobić w ramach czasu pracy” albo „czy firma się jakoś dołoży”. Odpowiedzi na te pytania zależą od polityki firmy i choć często nikt się nad nimi nie zastanawia i intuicyjnie pada odpowiedź: „oczywiście”, to ktoś ten koszt przecież ponosi – czasem przeniesiony w czasie (niewypracowany efekt pracy), a czasem od razu (bo np. klient nie zapłaci za nieprzepracowany dzień). Trudno jest powiedzieć pracownikowi – „wiesz, weź urlop na ten dzień”. I taka „przyjemność” trafia się HR-owcowi.

Pieniądze…

Na koniec pojawia się kwestia pieniędzy. Bo śmierć pracownika to czasem odprawa (1-no, 3 lub 6 miesięczne wynagrodzenie), czasem wypłata z ubezpieczenia na życie (zamiast odprawy, jeśli ubezpieczenie opłacał pracodawca), czasem odszkodowanie z ZUS (jeśli to był wypadek w pracy). Szczegóły można znaleźć w kodeksie i ustawach pochodnych.